Jak na moich niskoporowatych włosach sprawdziły się galaretki do laminowania włosów od Crazy Hair?

niedziela, 16 lipca 2023

Cześć,
bardzo lubię kosmetyki do pielęgnacji włosów i równie chętnie sięgam po takie 'nieoczywiste' rozwiązania. O laminowaniu włosów słyszałam już daaawno temu, dlatego, gdy zobaczyłam w ofercie Crazy Hair galaretki, właśnie do laminacji, to zaczęłam być ich bardzo ciekawa. Przetestowałam trzy wersje — do włosów niskoporowatych, średnio i wysokoporowatych. Przeczytajcie, jak się u mnie sprawdziły, no i którą z nich polubiłam najbardziej. Zapraszam!

Galaretki do laminowania włosów — Crazy Hair 
 

Od producenta:  Galaretka o zapachu owoców leśnych/wiśni/malin otuli Twoje włosy delikatnym filmem, który ochroni je przed uszkodzeniami mechanicznymi, wilgocią lub zbyt wysoką temperaturą. Po jej zastosowaniu Twoje włosy będą niesamowicie gładkie, sypkie i pełne blasku.



Opakowania: Galaretki mają po 300 ml pojemności, są zamknięte w wygodnych słoiczkach o uroczej szacie graficznej. ;)
Konsystencje: No co tu dużo mówić, mamy do czynienia z galaretkami. :D Nie są ani zbyt wodniste, ani zbyt zbite, konsystencja jest charakterystyczna, ale łatwo można ją zaaplikować na włosy.
Zapachy: Ta seria pachnie bardzo ciekawie, aromaty są owocowe, podbite słodkimi nutami. Pod względem zapachu najbardziej podoba mi się chyba wersja do włosów niskoporowatych. Kocham owoce leśne! :)
Ceny/dostępność: Za sztukę w cenie regularnej musimy zapłacić około 23 zł. Na pewno nie będzie jednak dla Was żadnym zaskoczeniem, że często można ta galaretki upolować taniej. Znajdziecie je w Rossmannie.


Moja opinia: Galaretki od Crazy Hair są zamknięte w wygodnych opakowaniach o pojemności 300 ml każde. Szata graficzna jest prosta, ale przykuwa uwagę, z tyłu znajdziemy wszystkie potrzebne informacje dotyczące sposobu użycia, czy składu. Lubię takie opakowania, ponieważ nie ma problemu z tym, aby wydobyć cały kosmetyk do końca i spokjnie go zużyć. O konsystencjach już w sumie pisałam. Przypominają mi trochę jakiś kisiel, taki glutek podobny do tego, który tworzy się podczas gotowania siemiania lnianego. :D Na pewno wiecie, o czym mowa. Zapachy są intensywne, owocowe, umilają aplikację i utrzymują się na włosach jeszcze długo po wyjściu z łazienki. Najbardziej podoba mi się aromat owoców leśnych, ale i malina, czy wiśnia są naprawdę przyjemne. W składzie tych kosmetyków znajdziemy między innymi humektanty, takie jak trehalozę, mocznik, glikol roślinny, ale i olej ze słodkich migdałów, czy hydrolizowane proteiny, np. ryżu i grochu. Moje włosy są niskoporowate w kierunku średnioporowatych, a powiem Wam, że byłam naprawdę ciekawa, jak te maseczki się na nich sprawdzą.

Każdą z tych masek stosowałam w ten sam sposób, czyli nakładałam ja na umyte, wilgotne, a zarazem delikatnie osuszone ręcznikiem włosy. W zależności od tego ile miałam czasu, aplikowałam je na 10, maksymalnie 15 minut. Później spłukiwałam maski obficie letnią wodą, suszyłam włosy, albo czekałam, aż same wyschną. Efekt za każdym razem po użyciu był równie przyjemny, no i przyznam szczerze, że dla mnie te galaretki różnią się tylko zapachem. Nie zauważyłam jakiejś szczególnej różnicy na włosach, stosując różne wersje, niemniej jednak może być tak, że to tylko u mnie i warto się sugerować tą porowatością. :D

Galaretki cudownie wygładzają włosy, a przy tym dodają im blasku. Moje pasma często się puszą, a po użyciu tych masek, nie odstają we wszystkie strony, ładnie błyszczą i są zdyscyplinowane. Dzięki temu, że w tych kosmetykach mamy różne składniki, to produkty PEH, po które warto sięgać raz, dwa razy w tygodniu. Ja sama lubię je stosować wtedy, gdy chcę mieć pewność, że włosy po wysuszeniu będą się dobrze układać, bez żadnej dodatkowej stylizacji. No i tutaj to jest zapewnione. :D Maski nie obciążają włosów, są wydajne, bo nie trzeba ich aplikować zbyt dużo. Gdzieś czytałam, że lubią przetłuszczać pasma, ale u mnie na szczęście tego nie zauważyłam.

Znacie galaretki od Crazy Hair? Lubicie je? :)

--------------------------------------------------------------------------- 
Obserwuj mój:
*FACEBOOK- KLIK  
  *INSTAGRAM-KLIK    
Ruda

7 komentarzy:

  1. Jestem mega ciekawa jak się sprawdzą u mnie, ale póki co używam maski tej firmy - chyba też od Ciebie :) No i oleju :D

    OdpowiedzUsuń
  2. mam mega ochotę na te mazidła:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy puszących się włosach to faktycznie super sprawa taka galaretka. Naprawdę jeszcze ich nie widziałam w sklepie, ale chętnie wypróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiśnia u mnie by odpadała, bo zazwyczaj nie lubię tego zapachu, ale ciekawa jestem działania tych galaretek na moich kosmykach :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje włosy są za to wysokoporowate. Muszę uważać by niepotrzebnie ich nie obciążać. Nienawidzą odżywek. A gdy wychodzę od fryzjera muszę je natychmiast umyć bo są tak oklapnięte od ilości masek i innych produktów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe, że nie zauważyłaś znaczących różnic w działaniu poszczególnych produktów. Najważniejsze jednak, że galaretki się sprawdzały i ładnie współpracowały z włosami. Przydatna, kompleksowa recenzja :)

    OdpowiedzUsuń

To miło, że chcesz podzielić się ze mną swoją opinią.

denko (106) nowości (148)