Cześć,
Wczoraj pisałam Wam o olejku do ciała, który przepięknie pachniał. Dzisiaj nadal pozostaniemy w temacie ładnie pachnących produktów, ale zamiast recenzji kosmetycznej, przygotowałam dla Was wpis na temat kolejnego wosku, który jest w mojej kolekcji. Po przeczytaniu zachwytów u Ani z bloga po tej stronie lustra bardzo szybko skusiłam się na zapach tarty o wdzięcznej nazwie Pink Sands. Jeżeli jesteście ciekawe jaki to zapach i czy zauroczył mnie równie mocno jak Anię, to zapraszam do dalszej części wpisu. :)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-dlj3L-NwDBfwSGGc3ASoilROoyo16I3KDmvKRaLlItuZoWyXX9UA5kfTmcPDU341yu-9K2RiHUA6aVU5NVSVfbpz4DPaj-iRMRWqlBHJGURg5HzCRh6bJNLw4nhTcwqlN4E44-LgD8k/s640/woskDSCN3815-036.JPG)
Wczoraj pisałam Wam o olejku do ciała, który przepięknie pachniał. Dzisiaj nadal pozostaniemy w temacie ładnie pachnących produktów, ale zamiast recenzji kosmetycznej, przygotowałam dla Was wpis na temat kolejnego wosku, który jest w mojej kolekcji. Po przeczytaniu zachwytów u Ani z bloga po tej stronie lustra bardzo szybko skusiłam się na zapach tarty o wdzięcznej nazwie Pink Sands. Jeżeli jesteście ciekawe jaki to zapach i czy zauroczył mnie równie mocno jak Anię, to zapraszam do dalszej części wpisu. :)
Pink Sands