Farba do włosów Złocisty Brąz- Garnier Olia czyli włosy końcem kwietnia

środa, 30 kwietnia 2014

21
Cześć,
Dziś w końcu mam dla Was recenzję mojej ukochanej farby do włosów. Mowa o wytworze Garniera, czyli Oli. Zużyłam już kilka opakowań, zaczęłam ją kupować gdy miałam jeszcze czarne włosy, teraz przerzuciłam się na jaśniejszy kolor, zmieniłam odcień, ale farba została ta sama.

Mój kolorek to numer 5.3 czyli ZŁOCISTY BRĄZ!


W opakowaniu, które możemy zdobyć w cenie 16-20zł, znajduję się krem utleniający, krem koloryzujący, maska do włosów i para czarnych rękawiczek.


W środku opakowania znajduje się również instrukcja użycia.  Producent zaleca, aby mieszanie produktów odbyło się w miseczce, która nie jest metalowa, podobnie z przyrządem do mieszania.


Krem utleniający ma biały kolor, jest całkiem gęsty.


Krem koloryzujący ma pomarańczowy...na żywo nawet lekko różowy kolor. Również jest w miarę gęsty.


Na zdjęciu widzicie, ile otrzymujemy farby po dokładnym zmieszaniu, zawartości obu tubek. Muszę dodać, że zapach, który unosi się w powietrzu jest bardzo przyjemny....nie jest to chemiczna woń, jak w przypadku większości farb a słodki, kwiatowy aromat.


Teraz, przypomnę Wam jak moje włosy wyglądały po zabawie z rozjaśniaczem i po pierwszym użyciu tej farby:


 Ostatni raz, pokazywałam Wam moje włosy w tym poście. Wtedy na głowie miałam kilka kolorów, które znacznie się od siebie różniły.

Od robienia tego zdjęcia minął prawie miesiąc, kolor się wypłukał i przed następnym farbowaniem, moje włosy wyglądały tak:


Kolor, zdecydowanie bardziej jednolity, niż na pierwszym zdjęciu. Po  zrobieniu powyższej fotki w ruch poszła farba....

I oto efekty: (zdjęcie robione, około tydzień po farbowaniu)


Po raz kolejny, jestem zadowolona z Oli, która ładnie radzi sobie z moimi włosami. Mam nadzieję, że jeszcze po kilku jej użyciach, kolor się ujednolici i będzie dla mnie idealny. Muszę jeszcze dodać, że jedno pudełko zaczyna już mieć za mało farby....będę musiała zacząć kupować dwie sztuki.

Aktualna pielęgnacja włosów, nie zmieniła się... nadal używam : 
czarnego mydła babuszki Agafii,
szamponu Nectar of Nature,
odżywki z lnem i rumiankiem z Joanny
odżywki oleo repair od Garnier

(wszystkie recenzje tych produktów, znajdziecie w archiwum)

Nie używam za to prostownicy :)



Jak tam Wasze....kwietniowe włosy?! :)

Addicted to cosmetics
Czytaj dalej »

Najgorszy lakier jaki moje oczy widziały czyli mini lakier 11- Virtual

wtorek, 29 kwietnia 2014

50
Cześć,
Prawie zawsze malujesz paznokcie na fioletowo, aż pewnego dnia stwierdzasz, że masz chrapkę na coś innego. Na coś różowego. W pośpiechu biegniesz i przeglądasz swoje pudełka z lakierami, i nagle Twój wzrok koncentruje się na malutkiej buteleczce....

Mini lakier 11 od Virtual.


Trochę różu? Trochę czerwieni? Trochę błyszczących drobinek? Cuuudo...


Zaczynasz malować...po chwili zauważasz, że mały pędzelek ciężko rozprowadza lakier, że smuży, że bąbelkuje. No, ale ten kolor...no nic! Malujesz w pocie czoła dalej.


Gdy już pomalowałaś i doczytałaś rozdział ulubionej książki, co zajęło Ci około 20 min, bierzesz coś do ręki i nagle fuck! Lakier nadal nie wyschnął...wkurzasz się, zmywasz i poprawiasz.


Minęło z 40min? Wyschnął??? Tak Ci się wydaję...bierzesz coś do łapek, spoglądasz na paznokcia a tam ślady wszystkiego.....no nie! Nie będę tego poprawiać- denerwujesz się.


Minął dzień, nie myłaś nawet naczyń. Ba! Nawet nie myłaś wtedy włosów, a lakier zażegnany z kilku paznokci...Dostałaś już białej gorączki? Nie....to dostaniesz za chwilę.


Myślisz sobie..KONIEC! ZMYWAM CIĘ! Oj...nie tak łatwo koleżanko.To nic, że pomalowałaś tylko dwie cienkie warstwy. Będziesz mnie zmywać przez godzinę, zużyjesz pół zmywacza, 20 wacików a na pożegnanie zaserwuję Ci odbarwioną płytkę!

KURDE! -.-

Addicted to cosmetics
Czytaj dalej »

O dwóch takich co skradli...czyli zmywacze od Czterech Pór Roku.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

23
Cześć,
Poniedziałek, poniedziałek...nowy tydzień! Na szczęście w tym tygodniu, tylko trzy dni szkoły i wolne. Weekend majowy i matury- FAJNIE!

Dziś o dwóch takich co ukradli...WRÓĆ! skradli...moje serce No dobra...prawie! Jeden z nich zasługuje na baty, ale o tym niżej.

Oba produkty, pochodzą od Czterech Pór Roku, pierwszy z nich to zmywacz lakieru hybrydowego, drugi- zmywacz do paznokci w żelu.


Od producenta:  Zmywacz do paznokci w żelu Cztery Pory Roku
Pojemność: 60 ml

Zmywacz szybko i skutecznie usuwa wszystkie rodzaje lakierów. Dzięki gęstej, żelowej konsystencji równomiernie rozprowadza się na płytce paznokcia i jest bardzo wydajny. Dokładnie oczyszcza i odtłuszcza płytkę paznokcia, przygotowując ją pod zabieg manicure. Zawiera glicerynę i olejek z lemongrass, które nawilżają i wygładzają skórki wokół paznokci.

Sposób użycia: Nasączony zmywaczem wacik należy przyłożyć na kilka sekund do paznokcia w celu rozpuszczenia lakieru, następnie zmyć lakier z paznokci i umyć ręce.

Zmywacz lakieru hybrydowego Cztery Pory Roku
Pojemność: 60 ml

Zmywacz do paznokci szybko i skutecznie usuwa lakier zarówno hybrydowy, żelowy, jak i akrylowy. Dokładnie oczyszcza i odtłuszcza płytkę paznokcia, przygotowując ją pod zabieg manicure. Dzięki zawartości lanoliny zmiękcza skórki wokół paznokci, przywracając im naturalny poziom nawilżenia.

Sposób użycia: Spiłować wierzchnią warstwę lakieru hybrydowego. Nasączony wacik przyłożyć do paznokcia i  owinąć folią aluminiową. Po 5-10 minutach lakier usunąć szpatułką.


Opakowanie: Plastikowe buteleczki.
Konsystencja: Zmywacz w żelu...żelowy....ten drugi ma konsystencję typowego zmywaczu. 
Zapach: Cytrynowy? ;)
Cena/dostępność: Cena obu, oscyluje w granicach 10zł za sztukę, można je zdobyć w R.
Moja opinia: Oba zmywacze, mieszczą się w małych uroczych, plastikowych buteleczkach. Mają po 60ml pojemności i są zaopatrzone w przyjemne otwarcie, uważajcie jednak przy otwieraniu...bardzo łatwo urwać zatyczkę. Zdarzyło mi się to x2 :) Konsystencja- w przypadku tego do hybrydy, jest typowa jak dla wszystkich zmywaczy. Z kolei ten żelowy, bardzo pozytywnie mnie zaskoczył! Jeszcze nigdy nie miałam zmywaczu o takiej fajnej konsystencji, która ma lekko zielony kolor. No i co najważniejsze...starcza na długo! Zapach...w obu jest podobny. Jest to woń cytrynki, która utrzymuje się jeszcze kilka chwil po użyciu. Mam jednak wrażenie, że to właśnie żelowy kolega, odznacza się większym natężeniem cytrusów. Meritum, meritum ----> DZIAŁANIE. Zacznę od tego, który bardziej mi się spodobał. Jak nie trudno się domyślić, będzie to poemat właśnie o tym zielonym cudaku.... Ładnie zmywa, wszystko. Tradycyjne lakiery, a i piaski nie są z nim udręką. No i wiecie co...po użyciu nie wysusza skórek, ba...mam nawet wrażenie, że delikatni pielęgnuję i nawilża paluszki. Jak miło :) Polubiliśmy się zdecydowanie. Teraz trochę "o tym drugim", jak nie sposób się nie domyślić, używałam go również do zmywania tradycyjnych kolegów, piaskowych, brokatowych etc. Hybryd u mnie nie znajdziecie :D Zmywał dobrze wszystko, wiec co ja chce mu zarzucić? NO CO?! A no to...że wysusza skórki i to bardzo! Nie...nie wybaczę Ci tego. Zgiń, przepadnij, wysuszaczu TY!


Dziewczynki moje! Miałyście tych dwóch kumpli? Jak się sprawdzili? Kuszą Was te zmywacze, a może przechodzicie obok obojętnie? Dajcie znać! :)

Addicted to cosmetics

Czytaj dalej »

Co leci w słuchawkach? ----> czyli kolejni, aktualni muzyczni ulubieńcy

sobota, 26 kwietnia 2014

31
Cześć,
Dziś chciałabym Wam zaprezentować utwory, które ostatnio zdecydowanie królują w moich słuchawkach.


A właśnie słuchawki to jedna z rzeczy, które mam zawsze przy sobie. Uwielbiam słuchać swoich ulubionych utworów, klik i humor od razu staje się lepszy.



1.Kobranocka- Kocham Cię jak Irlandię.

Zasłyszane w RMF,-ie. Piosenka, zdecydowanie przypadła mi do gustu. Uwielbiam Polskie utwory!

Czy mi to kiedyś wybaczysz?
Działałem tak nieporadnie.
Czy to dla Ciebie coś znaczy
Że kocham Cię jak Irlandię?


2.Sting- Desert Rose


Kolejny utwór "z radia". Ostatnio mam szczęście i udaje mi się tam wyłapać całkiem przyzwoite kawałki.

I dream of rain
I dream of gardens in the desert sand
I wake in pain
I dream of love as time runs through my hand...

3.Wilki- Na Zawsze I Na Wieczność


Pomyśleć, że gdy słyszałam tę piosenkę na żywo, wcale nie przypadła mi do gustu. Na dzień dzisiejszy, króluje na liście odtwarzania. 

Byłaś blisko, wszystko zrozumiałem,
Kto odejdzie zawsze będzie sam.
Na zawsze i na wieczność,
Uczyńmy z życia święto,
By będąc tu przez chwilę
Wszystko zapamiętać...

4. Tom Odell- Another Love


KOCHAM, KOCHAM CAŁYM SERCEM! ZARÓWNO TOMMA JAK I TEN UTWÓR

I dedykuję go, Kochanej Zaczarowanej, bo wiem, że podoba się i jej :* 

On another love, another love
All my tears have been used up
On another love, another love
All my tears have been used up...

5. Ed Sheeran- I See Fire



Myślę, że tego utworu nie muszę Wam przedstawiać. Ostatnio o nim całkiem głośno. Zdecydowanie, przypadł mi do gustu. Lubię Eda, i to jego kolejny dobry numer. 

If this is the end in fire
Then we should all burn together
Watch the flames climb high into the night
Calling out father oh, stand by and we will
Watch the flames burn auburn on the mountain side
And if we should die tonight...

6. Bastille- Thins We Lost In The Fire!

 
Bastille- klasa, klasa, klasa. Uwielbiam ten zespół. Często do nich wracam.

Things we lost to the flames
Things we'll never see again
All that we have amassed
Sits before us shattered into ash...

7. Mela Koteluk- Melodia ulotna


Piosenka, podłapana dzięki Nuneczce :* Choć nie byłam zbyt wielką fanką Meli, ta piosenka zdecydowanie mi się spodobała...no i molestuję replay ;)

On na pewno gdzieś jest
on już moim śladem idzie
kocham go już dziś...


8. Grzegorz Hyży&TABB- Na chwilę


Uwielbiam.....zasłyszana, pewnego ranka, gdy jechałam do szkoły. Nawet o godzinie 6 rano, może zdarzyć się coś ciekawego ;)

 Zamknij na chwilę oczy,
nie myśl o tym
czy boisz się czy nie
na chwilę zostawmy w tyle
Rozczarowań gniew...


A jakie utwory, królują w Waszych słuchawkach? Znacie, któryś z wyżej wymienionych? Lubicie, nie lubicie? Czekam na Wasze komentarze Słońca :)

Addicted to cosmetic

Czytaj dalej »

Intensywnie nawilżający balsam do ciała pod prysznic- Eveline

piątek, 25 kwietnia 2014

28
Cześć,
Widziałyście w telewizji reklamę balsamu do ciała pod prysznic? Ach.. gdy tylko ją zobaczyłam zamarzyłam o takim produkcie! Z pomocą przyszło mi Eveline, które na ostatnie spotkanie blogerek wysłało w prezencie dziewczynom właśnie taki kosmetyk. Otworzyłam go po kilku dniach od otrzymania. Wiem, wiem. Miałam denkować masełko z Flos-leku ;( Ale nie mogłam się oprzeć!


Od producenta:  Przeznaczony do codziennej pielęgnacji skóry normalnej i suchej.
Innowacyjna formuła oparta o technologię CELLFORTE®, działając w synergii z Luxury of Youth Complex™ intensywnie nawilża, wygładza i regeneruje skórę. Wzmacnia naturalną barierę ochronną, odżywia i uelastycznia naskórek.

Składniki aktywne:
Kwas hialuronowy, Olejek arganowy, Kompleks witamin A, E, F



Opakowanie: Plastikowa, 350ml butelka zaopatrzona w pompkę.
Konsystencja: Niczym nie różni się od zwykłego balsamu.
Zapach: Całkiem przyjemny.
Cena/dostępność: Około 16zł do kupienia wszędzie tam gdzie i Eveline. Ros, Kosmyk etc.


Moja opinia: Balsam mieści się w dużej, 350ml butelce. Jest ona wykonana z grubego plastiku, nie ma obaw o to, że produkt w kontakcie z podłogą się zniszczy. Dodatkowo opakowanie jest zaopatrzone w bardzo wygodną w użyciu pompkę- open/close. Choć na początku jak zwykle miałam problemy z rozszyfrowaniem, w którą to stronę?! :D Teraz jestem zadowolona z takiego higienicznego otwarcia. Konsystencja niczym nie wyróżnia się od typowego balsamu. Biała, całkiem gęsta maź. Zapach jest świeży, nawet przyjemny. Nie jest to typowy zapach oleju arganowego...ale coś na jego wzór. W każdym razie jest miło. Zwłaszcza, że utrzymuje się na skórze jeszcze kilka godzin po użyciu. To lubię! Zamysł jest taki, po umyciu ciała, smarujemy nim jeszcze wilgotną skórę i spłukujemy. Nie trwa to długo, wiadome. Po kilku chwilach od posmarowania skóra jest przyjemna w dotyku, miękka, nawilżona. Choć pozostawia na skórze film, nie odczuwam uczucia tłustości, czy też lepkości, którego nienawidzę! Jest to zdecydowanie produkt, który pomaga zaoszczędzić czas. Jestem na TAK!

Używacie? Polecacie?

Addicted to cosmetics

Czytaj dalej »

Makijaż oczu z kredką Paese i tuszem do rzęs od Golden Rose!

czwartek, 24 kwietnia 2014

25
Cześć,
Ahh...ale ten czas leci, niedługo wakacje! Ależ się cieszę. Najwyższy czas na poprawianie ocen... ehh..... j.angielski, zgiń, przepadnij...nienawidzę Cię :D Ale dziś nie o tym...tematem przewodnim tego postu, są dwa bardzo fajne produkty. Jak nie trudno się domyślić, używane prze zemnie w parze.


Linea automatic eyeliner w kolorze Black Glam od Paese oraz Tusz do rzęs Definitive Volume & Length Mascara od Golden Rose.


Od producenta:

Metaliczna kredka do oczu o miękkiej konsystencji, przedłużonej trwałości i metalicznym blasku. Sztyft opakowany jest w wygodną i trwałą plastikową oprawkę. Wykręcana kredka posiada strugaczkę do naostrzenia sztyftu oraz gąbeczkę do blendowania.

Charakterystyka:
- kremowa konsystencja
- długotrwały efekt (do 12 godzin)
- wysoka odporność – nie rozmazuje się
- wodooporna
- intensywny metaliczny blask

Golden Rose Definitive Volume & Length Mascara to nowa mascara, która ma za zadanie maksymalnie pogrubić i wydłużyć rzęsy. Dzięki niej rzęsy staną się spektakularnie wydłużone i gęste. Specjalnie wyprofilowana, elastyczna szczoteczka precyzyjnie rozprowadza tusz i pokrywa równomiernie każdą rzęsę, nie pozostawiając grudek. Sprawia, że spojrzenie zyskuje wyrazistość i głębię. Wysoka zawartość pigmentów nadaje rzęsom kolor głębokiej czerni, efektownie podkreślając oprawę oczu.


Opakowanie: Kredka raczej typowa...końcówka jest zakończona gąbeczką do blendowania oraz strugaczką. Z kolei tusz to urocze, różowe opakowanie, zaopatrzone w ciekawą szczoteczkę.
Konsystencja: Miękka kredka, i wyrazista czerń tuszu.
Zapach: Oba produkty są raczej bezzapachowe.
Cena/dostępność: Kredkę w cenie około 20zł, możecie kupić na stoiskach Paese, z kolei tusz w cenie około 22zł, możecie zakupić na wyspach Golden Rose. Ja widziałam oba te produkty w Sferze w Bielsku.


Moja opinia: Zacznijmy od tuszu... Mieści się on w uroczym opakowaniu, pierwotnie było jeszcze ono zabezpieczone plastikiem, który został przeze mnie zniszczony... Tusz jest różowy, ma kwadratowy kształt. Jego szczoteczka jest bardzo dobrze wyprofilowana, dzięki czemu łatwo się nią operuję. Dosięga nawet najkrótszych rzęs. Konsystencja jest mocno czarna, tusz jest dobrze napigmentowany. Bardzo go polubiłam. Choć jak dziś pamiętam, gdy użyłam go po raz pierwszy... nie byłam zadowolona. Aktualnie, jestem na etapie jego wykańczania (podobnie zresztą jak kredki) i jestem pewna, że do obu produktów wrócę. Bardzo ładnie traktuje moje rzęsy...pięknie je unosi, rozdziela, wydłuża i pogrubia.


Na zdjęciu jest widoczna jedna warstwa tego kolegi. Czasem zdarza mu się trochę zlepić moje rzęsy, jednak nie zdarza się to często, więc zdecydowanie mu wybaczam. Nie osypuje się, trzyma się bez zarzutów cały dzień...a co najważniejsze- JEST WODOODPORNY. I pewnie za to, go najbardziej pokochałam! Ostatnio, często chodzę na basen...więc szukałam czegoś, co nie stworzy z moich oczu pandy...ten tusz taki jest. Polubiłam go i zdecydowanie, jeszcze do niego wrócę. Teraz trochę o kredce...ahh jest piękna. Czerń, a w niej zatopione cudownie świecące drobinki. Jest świetnie...niestety, kredka jest bardzo miękka, łatwo się łamię. No i niestety bardzo szybko kończy....a szkoda, bo pomimo tego wszystkiego, uwielbiam ją. Bardzo łatwo maluje się nią kreskę, wytrzymuje bez żadnego uszczerbku cały dzień, nie rozmazuje się. Jest prześliczna! Gdyby nie te kilka wad...ahh.


Miałyście styczność z tymi dwoma produktami? Który zapisał się w Waszej pamięci? Znacie jakąś świetną kredkę, która ma wszystkie wyżej wymienione plusy, a do tego nie posiada wymienionych wad? Jestem bardzo ciekawa Waszej opinii :)

Addicted to cosmetics
Czytaj dalej »

Piaskowy lakier do paznokci Candy Shop 4- Wibo

środa, 23 kwietnia 2014

45
Cześć,
Pewnie widziałyście już nowe piaskowe lakiery, które zaproponowało nam początkiem kwietnia WIBO. Nie ukrywam, że z dostępnych czterech kolorów, spodobał mi się każdy... Uwielbiam piaskowe lakiery, a i pastelowe kolorki zdecydowanie wpadły w mój gust. Postanowiłam jak najszybciej skusić się tylko na jeden, kolejne trzy mam zamiar dokupić podczas lakierowej promocji w Rosie, która już za kilka dni...


Pierwszym, na który dałam się skusić jest oczywiście numerek 4. Czyli piękny fiolet...


Buteelczka typowa dla Wibo, cienki pędzelek i 8,5ml mazi, którą możecie kupić za 6.99zł, a już niedługo za niecałe 4zł :D


Do takiego krycia, użyłam dwóch warstw. Niestety, przy jednej widać spore prześwity.


Lakier na szczęście bardzo szybko wysycha, więc byłam zadowolona.



To zdecydowanie MÓJ KOLOREK! Gdzieś wyczytałam, że jego kolor przypomina czekoladę milkę...coś w tym jest!


Nosiłam go trzy dni, podczas zmywania zauważyłam tylko, że faktura nie była już tak bardzo chropowata. Więc, zdecydowanie jestem z niego zadowolona, zwłaszcza, że i zmywanie nie było tak ciężkie jak w przypadku wielu piasków, które już miałam....




Czyż one nie są urocze? Następnym, które chce u siebie oglądać jest brzoskwinka :D Słodki kolorek! Mam nadzieję, że uda mi się je wszystkie kupić. A Wy, na który kolor się zdecydowałyście? Jak Wam się podoba moja czwóreczka? ;)

Addicted to cosmetics
Czytaj dalej »

Serum do włosów- Bioelixire Argan Oil

wtorek, 22 kwietnia 2014

35
Cześć,
Zawsze powtarzam swoim koleżankom, że podczas intensywnej pielęgnacji włosów, nie można zapominać o odpowiednim zabezpieczeniu końcówek. To one są najbardziej podatne na niesprzyjające włosom warunki. Dziś chciałabym Wam napisać parę słów, o kosmetyku, który idealnie się sprawdza w tej roli. Choć jego skład, być może nie spodoba się dziewczynom, którym zależy na 100% naturalnej pielęgnacji, mi on zdecydowanie nie przeszkadza. Nie zawsze nakładałam na głowę "samą naturę", a jak wiecie...włosy dalej mam, i to całkiem sporo.

Serum do włosów z olejkiem arganowym- Bioelixire Argan Oil


Od producenta:  Doskonały i sprawdzony produkt o właściwościach regeneracyjnych i silnie nawilżających. Wzbogacony olejkiem z jajoby i słonecznikowym.

    Specjalistyczna formuła bogata w antyoxydanty. 
    Chroni włosy przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi.
    Dodaje blasku włosom.
    Posiada właściwości przeciwstarzeniowe.
    Zapobieg rozdwajaniu końcówek.
    Nawilża skórę głowy.

Sposób użycia: Nanieść niewielką ilość na wilgotne włosy, szczególnie na końcówki, nie spłukiwać. Może być użyty również na suche włosy. Można dodać minimalną ilość do barwnika w celu uzyskania efektu nabłyszczenia i ochrony.


Opakowanie: W pudełeczku, mieści się niewielka 20ml buteleczka.
Konsystencja: Niezbyt gęsty olejek.
Zapach: Słodki...
Cena/dostępność: Około 9,90zł do kupienia stacjonarnie np. w Super Pharm.
Moja opinia: Małe pudełeczko, w nim czeka na nas przeźroczysta buteleczka, dzięki której widzimy ile produktu zostało. Po odkręceniu, tej czarnej nakrętki, czeka na nas dosyć dużo otwór, jednak nie miałam zbyt wielkich problemów z aplikacją produktu. Konsystencja ma postać niezbyt gęstego olejku. Nie lepi się. Zapach jest słodki....nie jestem w stanie konkretnie określić tej woni, ale w każdym razie jest ona całkiem przyjemna i nie drażni mojego nosa, więc nie mam do niej żadnych zastrzeżeń. Jak ten produkt działa na moje końcówki? Bardzo pozytywnie. Wygładzał je, sprawiał, że stawały się miękkie i przyjemne w dotyku a do tego zapewniał moim włosom piękny błysk. Zdecydowanie, sprawdza się idealnie jako produkt do stylizacji włosów, bo jak widać olejki w składzie hen, hen daleko ;)


Miałyście z nim styczność? Używałyście go do całych włosów, czy może tak jak ja- tylko do zabezpieczenia końcówek? Koniecznie dajcie znać! ;)

Addicted to cosmetics
Czytaj dalej »

Wielkanocne paznokcie? No prawie...

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

34
Cześć,
Króliczki, jajka, kury, koszyczki, młotki, łopaty- wszystko! Wielkanocne zdobienia paznokci charakteryzują się cudowną różnorodnością, grą kolorów. Ja też zapragnęłam mieć swoje wielkanocne mani i tym oto sposobem, na pazurkach zagościły zwierzątka, które chce Wam pokazać :D Same zdecydujcie...co to za stwór!


Użyłam aż pięciu lakierów! Niektóre z nich, mogłyście oglądać w osobnych postach.


Jako lakier bazowy użyłam numerku 47 z Golden Rose...później nałożyłam Fenixa, zrobiłam ślaczek piaskiem z Wibo, nosek piaskiem z Golden Rose i oczka lakierem Ingrid. No i mam moje zajączki-kicajo-pingwiny :D :D


To moje pierwsze tego typu eksperymenty na paznokciach, więc proszę..bądźcie wyrozumiałe :D


Stwierdzam, że gdyby nie te uszy to zdecydowanie tego mojego prosiaczka...mogłabym określić pingwinkiem :D 



Wszystkie lakiery na moje szczęście wysychają bardzo szybko, więc już po kilku chwilach mogłam robić inne rzeczy, nie martwiąc się, że mój zwierzak się zniszczy.



Jak Wam się podoba? Lubicie takie zdobienia czy jesteście w tej kwestii tradycjonalistkami? No i co sądzicie o moim..."zwierzu" ? :D

Addicted to cosmetics
Czytaj dalej »

Takie jaja...

sobota, 19 kwietnia 2014

27

Z okazji Świąt, życzę Wam, aby ten czas, był najlepszym w Waszym życiu :)

Addicted to cosmetics
Czytaj dalej »

Kolejny mani, czyli wymalowałam kwiatuszki na paznokciach!

piątek, 18 kwietnia 2014

58
Cześć,
No dobra...tak na serio, to tylko je przykleiłam :D Mani jest zaległy, niestety nie miałam dostępu do tych zdjęć. Ten post dedykuję mojej kochanej Aalimce,  żeby nie myślała, że ja tylko na gotowych lakierach lecę :D :*



Użyłam lakieru z Colour Alike, jego kolorek to Danzing! Pokazywałam go Wam już kiedyś, wtedy użyłam go w parze z Lemaxem. Użyłam również top coatu z Eveline, i ślicznych kwiatuszków, które dostałam od Ewelinki, dziękuje raz jeszcze!


Pierwsze myślałam, że kwiatuszki są fioletowe, a tu niebieskie...na szczęście ślicznie się mienią i bardzo mi się spodobały.


Jeśli chodzi o ten cudowny fiolecik, wiecie, że kocham go za kolor. Za krycie już niekoniecznie. Dwie warstwy a i tak są prześwity....oj nieładnie. A do tego długo wysycha.... 


No i skórki zalane, boszzzz :D Może się w końcu nauczę lepiej malować! Plus jest taki, że po umyciu rąk pod wrzącą wodą ----> gud baj wredne skórki!


Niestety, przyklejanie kwiatków, również było katorgą :D Poprawiałam je kilka razy... utwardzałam top coatem a cholery i tak nie chciały siedzieć! Po paru nieudanych próbach, przycisnęłam je mocniej wykałaczką, którą je nakładałam i jest! Przetrwały nawet całą noc!


Po tej nocy, poszłam sobie na basen....i wiecie co....

GUDBAJ KWIATUSZKI.

Addicted to cosmetics
Czytaj dalej »
denko (109) nowości (151)