Koreańska pielęgnacja twarzy ze sklepem LaRose Care

piątek, 22 kwietnia 2022

Cześć,
jeżeli śledzicie na bieżąco strefę beauty, to na pewno wiecie, że koreańska pielęgnacja twarzy cieszy się ogromną popularnością. Szczerze mówiąc, nie jest to dla mnie żadnym zaskoczeniem... w końcu to właśnie Koreanki mają piękną, porcelanową wręcz cerę :D Właśnie z tego powodu przychodzę do Was dzisiaj ze wpisem o kilku kosmetykach, które można upolować w sklepie La Rose Care. Nie będzie to jednak całkowita recenzja, a raczej pierwsze wrażenia, bo te produkty są u mnie od niedawna. Niemniej jednak... może Was zainteresują? ;)

Koreańska pielęgnacja twarzy ze sklepem LaRose Care
 

Jak widzicie... mam tutaj aż cztery kosmetyki więc idąc 'od góry' zacznijmy od maseczki w płachcie :D
 

Rewitalizująca maseczka w płachcie ze sfermentowanym ekstraktem z czarnej herbaty — Pyunkang Yul

Od producenta: Od producenta: Maska w płachcie wypełniona odżywczym, sfermentowanym ekstraktem z czarnej herbaty. Maska oprócz ekstraktu z czarnej herbaty zawiera dodatkowo mieszankę koreańskich składników ziołowych i peptydów zmniejszających widoczność zmarszczek. Dodatkowo przywraca elastyczność skóry twarzy. Pomaga przywrócić elastyczność skóry, jednocześnie promując jasny koloryt skóry. 

Moja opinia: Maseczkomaniaczka musi zacząć od maski, wiadomo :D To kosmetyk w płachcie zamknięty w całkiem ładnym opakowaniu. Czarna, roślinna szata graficzna zdecydowanie cieszy oko. Sama płachta całkiem nieźle dopasowuje się do twarzy, ale po użyciu polecam wklepać pozostałość esencji z opakowania w buzię, bo sporo jej tam zostaje! Aplikacji towarzyszy całkiem przyjemny, niezbyt intensywny zapach. Chociaż rekomendowana jest ona przede wszystkim do cery dojrzałej, na mojej niedojrzałej spisała się całkiem fajnie ;) Buzia po użyciu była przede wszystkim bardzo ładnie rozświetlona, co dosłownie można było zauważyć gołym okiem. Skóra stała się też bardziej napięta i miła w dotyku. Ja co prawda ostatnio o wiele chętniej sięgam po maseczki w większych opakowaniach, ale od czasu do czasu lubię nałożyć również samą płachtę. W cenie regularnej ta płachta kosztuje niecałe 12 zł.

Oczyszczająca maseczka z różową glinką All Clean Pink Clay Purifying Wash Off Mask — Heimish

Od producenta:  Maseczka zapewnia szybki efekt oczyszczenia porów i kontroluje wydzielanie sebum, jednocześnie rozjaśniając skórę i zapobiegając zaskórnikom. A synergia ekstraktów roślinnych zawartych w masce (ekstrakt Camellia japonica, ekstrakt z wierzbownicy alpejskiej, ekstrakt z nasion oleistych Moringa, ekstrakt z róży wielokwiatowej, ekstrakt z portulaki, ekstrakt z nasion bawełny ), które zostały wzbogacone w skład maseczki sprawia nawilżenie skóry, zmniejszając uczucie napięcie skóry w porównaniu do innych masek...Maska ma delikatną kremowo-różową konsystencję, szybko się rozprowadza i łatwo zmywa się wodą.Przetestowany i bezpieczny dla wrażliwej skóry. Produkty nie są testowane na zwierzętach (Cruelty Free).  

Moja opinia: No i znowu maseczka, a jak :D Ta z kolei jest zamknięta w całkiem sporej tubce o pojemności 150 g. Jej konsystencja jest dosyć gęsta i mocno kremowa, dlatego pod koniec opakowania na pewno będę musiała je rozciąć. Inaczej trudno byłoby zużyć ten kosmetyk do końca :) Maseczka pachnie równie delikatnie, można wyczuć jedynie intensywne nuty róży, dzięki którym jej aplikacja jest bardzo przyjemna. No, chyba że takiego aromatu nie lubicie, to... może być różnie :D Na plus na pewno to, że maska pomimo kremowej konsystencji całkiem łatwo się rozprowadza i nie jest kłopotliwa w zmywaniu. Jak na razie używałam jej dopiero 3 razy, ale nie da się ukryć, że bardzo fajnie oczyszcza skórę. Widać to przede wszystkim na nosie, gdzie zazwyczaj mam trochę więcej zaskórników. Dwa razy nakładałam ją na całą buzię, a raz punktowo w zestawie z inną maską i całkiem fajnie to wyszło.

Jestem zdziwiona, że ta maska nigdy wcześniej nie wpadła mi w oko, bo zdecydowanie jest godna uwagi. W cenie regularnej ta maska kosztuje sporo bo 70 zł, ale można ją upolować i za około 40 zł.

Tonik o działaniu lekko peelingującym — Heimish

Od producenta: Tonik zawiera ponad 90% naturalnych składników, doskonale nawilża i odświeża, dodatkowo ma delikatne działanie złuszczające, usuwając martwe komórki, nadmiar sebum i inne zanieczyszczenia z powierzchni skóry, nadając skórze miękkość i jedwabistość. Tonik ma neutralne pH (5,5), które pomaga utrzymać normalną równowagę kwasowo-zasadową i wzmacnia naturalną barierę ochronną skóry. Posiada wodnistą konsystencję, dzięki czemu jest błyskawicznie wchłaniany, zmiękczając skórę i nasycając ją wilgocią i substancjami odżywczymi.

Moja opinia: Do peelingujących toników podchodzę ostrożnie i na pewno warto wiedzieć, że nie można łączyć ich z różnymi mocnymi produktami! A już zwłaszcza w przypadku tego, który ma w składzie między innymi kwasy AHA, czy PHA. Bardzo ciekawy składnik to z kolei ekoceramid, który jest opatentowanym składnikiem marki Heimish. Ma wzmacniać i odbudowywać barierę ochronną naszej skóry :) Tonik ma 150 ml, można rozprowadzać go na buzi za pomocą wacika lub dłoni. Żałuję, że nie ma 'psikacza', bo zdecydowanie wolę taką formę aplikacji. Jeżeli zaś chodzi o zapach, to albo coś z moim nosem jest nie tak, albo ja totalnie go nie wyczuwam :D Ani podczas samej aplikacji, ani już po nałożeniu toniku. Konsystencja po prostu przypomina wodę, ale efekty po użyciu są oczywiście intensywniejsze. Nie polecam nakładać tego kosmetyku na jakieś niewielkie ranki, bo niestety wtedy mocno piecze. Ja jakoś się zagapiłam i to zrobiłam — nigdy więcej. Buzia po użyciu robi się ładnie rozjaśniona, tonik delikatnie złuszcza martwy naskórek, ale na jakieś konkretniejsze efekty pielęgnacji muszę jeszcze zaczekać. Zwłaszcza że nie stosuję go przy każdym myciu buzi :)

Cena regularna tego kosmetyku to około 90 zł, w promocji z kolei około 70 zł. 

Krem do twarzy ze sfermentowaną czarną herbatą o działaniu ujędrniającym — Pyunkang Yul

Od producenta: Pyunkang Yul Black Tea Enriched Cream ma ukierunkowany wpływ na likwidację zmarszczek. Dodatkowo ma właściwości odżywcze i antyoksydacyjne. Działa także rozjaśniająco.łówne składniki aktywne: Sfermentowany ekstrakt z czarnej herbaty lub Kombuchy to doskonałe źródło antyoksydantów (polifenol, katechina), które chronią skórę przed wolnymi rodnikami i spowalniają starzenie, pulchną podskórną tkankę tłuszczową, jakby delikatnie unosiły skórę od wewnątrz, zapewniając w ten sposób efekt odmładzający. Ekstrakt z żeń-szenia zdolny do „rewitalizacji” skóry: żeń-szeń pomaga głęboko nawilżyć skórę i stymuluje syntezę kolagenu, wygładza zmarszczki i detoksykuje oraz zmniejsza stany zapalne i zaczerwienienia. Oprócz ekstraktu z żeń-szenia za „rewitalizację” skóry odpowiadają peptydy i adenozyna. Peptydy i adenozyna mają na celu przywrócenie i poprawę kondycji Twojej skóry. Peptydy pełnią rolę pomocników w utrzymaniu czystej i zdrowej skóry: dobrze nawilżają, odżywiają, chronią przed zewnętrznymi negatywnymi wpływami środowiska, uelastyczniają skórę i pomagają odbudować uszkodzoną skórę. Z kolei Adenozyna działa przeciwstarzeniowo, pomagając wygładzić zmarszczki i uelastycznić skórę. Beta glukan , olej z nasion makadamia oraz masło shea w składzie nasycają naskórek niezbędnymi składnikami odżywczymi, takimi jak witaminy, aminokwasy i inne dobroczynne pierwiastki śladowe, głęboko nawilżają wszystkie warstwy skóry właściwej, napinają skórę, uelastyczniają ją i uelastyczniają. Niacynamid , forma witaminy B3, działa silnie rozjaśniająco, wyrównuje koloryt skóry i działa kojąco. Kompleks 5 rodzajów kwasu hialuronowego , pantenolu i ceramidów zapewnia głębokie i długotrwałe nawilżenie wszystkich warstw skóry, odbudowuje i wzmacnia barierę ochronną, pomagając zminimalizować uszkodzenia suchej skóry. Kojące właściwości kompozycji nadania: ekstrakt z drzewa herbacianego , ekstraktu z zielonej herbaty i wyciąg z Coptis. Krem ma gęstą konsystencję, dobrze odżywia i nawilża skórę, nie pozostawiając uczucia lepkości. 

Moja opinia: Krem ma 60 ml i jest zamknięty w ozdobnym, całkiem sporym opakowaniu. Sam słoiczek kremu jest już dosyć ciężki i całkiem ładnie prezentuje się na półce w łazience. Konsystencja ma jasny kolor, jest gęsta i kremowa, co oczywiście ma przełożenie na sporą wydajność tego kosmetyku. Cieszę się z tego, bo zdecydowanie nie jest to najtańszy produkt... w cenie regularnej trzeba za niego zapłacić prawie 200 zł, w promocji można z kolei upolować go za około 180 zł. Sporo, chociaż oczywiście na rynku znajdziemy i całą masę droższych i tańszych kremów, wiadomo. ;) Jeżeli mowa o zapachu, to tak jakby powtarza się historia toniku... nie czuję praktycznie nic? No może jakieś takie delikatne, charakterystyczne dla kremów nuty. Na pewno wiecie, o co chodzi. W każdym razie i te bardzo delikatne nuty bardzo szybko się ulatniają. Fakt, że ten krem jest bardzo treściwy, sprawia, że polecam go stosować przede wszystkim podczas wieczornej pielęgnacji. Na dzień jak dla mnie może być trochę za ciężki, no, chyba że akurat danego dnia nie planujecie wychodzić z domu i się malować, to można go użyć pod SPF.


Zastanawiam się nad tym, czy sfermentowana herbata stanie się teraz jakimś takim... modnym składnikiem? Na rynku można znaleźć coraz więcej produktów z nią w składzie. ;) Ten krem został stworzony przede wszystkim z myślą o osobach, które chcą walczyć ze swoimi zmarszczkami. Ja na szczęście tego problemu (jeszcze) nie mam, ale i tak byłam go bardzo ciekawa. To niezwykle treściwy kosmetyk, który bardzo dobrze nawilża skórę. W składzie znajdziecie między innymi niacynamid, który moja skóra uwielbia. No i widać tego efekty, bo buzia oprócz tego, że jest nawilżona, to kolejnego dnia po użyciu jest także mocno rozświetlona i zwyczajnie ładnie się prezentuje. Zdecydowanie jest to efekt, którego szukam w kremach. O tyle, o ile ten kosmetyk wydaje mi się za ciężki na ciepłe lato, tak myślę, że na zimniejsze miesiące w roku będzie całkiem fajną opcją. Za oknem jest jeszcze bardzo szaro i ponuro więc go sobie powoli testuję. ;)

Wszystkie kosmetyki, które Wam dzisiaj pokazałam znajdziecie w sklepie LaRose.care, teraz kilka z nich jest w promocji więc zdecydowanie... warto zerknąć! Zwłaszcza że niestety nie widziałam nigdy tych kosmetyków stacjonarnie, a podczas zakupów jestem zazwyczaj bardzo uważna. :D


Znacie produkty, które Wam dzisiaj pokazałam? A może... widzicie je po raz pierwszy? Co sądzicie o koreańskiej pielęgnacji twarzy? :) 

--------------------------------------------------------------------------- 
Obserwuj mój:
*FACEBOOK- KLIK  
  *INSTAGRAM-KLIK    
Ruda

5 komentarzy:

  1. Krem mnie zaciekawił, lubię takie treściwe mazidełka:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko cena kremu mnie odstrasza, ale reszta warta rozważenia 😁

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak znam te produkty, polubiłam je i są obecnie w mojej pielęgnacji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam jeszcze koreańskich produktów. Chętnie coś bym wypróbowała

    OdpowiedzUsuń

To miło, że chcesz podzielić się ze mną swoją opinią.

denko (108) nowości (151)