Cześć,
czy wrzesień tego roku to najpiękniejszy czas w moim życiu? Zdecydowanie :) I chociaż powrót do rzeczywistości jest teraz ciężki, to i nieunikniony. Przychodzę do Was dzisiaj z recenzją hydrolatu marki Aloesove, który znalazłam w ostatniej edycji boxa Pure Beauty o wdzięcznej nazwie i przepięknej grafice Aloha Flamingo! Jeżeli jesteście ciekawi, jak ten kosmetyk się u mnie sprawdził, to już teraz zapraszam Was do dalszej lektury. :)
Hydrolat z aloesu — Aloesove
Od producenta: Odświeżający hydrolat aloesowy, przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego typu cery. Sprawdza się zarówno w pielęgnacji twarzy, ciała i włosów. Intensywnie nawilża i koi podrażnioną skórę.
Opakowanie: Ten hydrolat jest zamknięty w wygodnej, grubszej szklanej butelce z wygodnym atomizerem.
Konsystencja: To niezwykle przyjemna, przeźroczysta mgiełka, którą łatwo rozprowadza się po całej skórze twarzy, szyi, czy dekoltu.
Zapach: Jest bardzo przyjemny, a zarazem delikatny. Czuć w nim aloesowe nuty!
Cena/dostępność: W cenie regularnej ten hydrolat kosztuje 36 zł, ale można go upolować dużo taniej. Co prawda nie widziałam go jeszcze stacjonarnie, ale jest na pewno dostępny na stronie producenta. Ja swój egzemplarz testuję dzięki Pure Beauty.
Konsystencja: To niezwykle przyjemna, przeźroczysta mgiełka, którą łatwo rozprowadza się po całej skórze twarzy, szyi, czy dekoltu.
Zapach: Jest bardzo przyjemny, a zarazem delikatny. Czuć w nim aloesowe nuty!
Cena/dostępność: W cenie regularnej ten hydrolat kosztuje 36 zł, ale można go upolować dużo taniej. Co prawda nie widziałam go jeszcze stacjonarnie, ale jest na pewno dostępny na stronie producenta. Ja swój egzemplarz testuję dzięki Pure Beauty.
Moja opinia: Hydrolat marki Aloesove jest zamknięty w bardzo wygodnym opakowaniu o pojemności 100 ml. Butelka jest wykonana z grubszego szkła i zakończona przyjemnym atomizerem, dzięki czemu nie ma żadnego problemu z aplikacją pożądanej ilości produktu. Dodatkowo znajdziemy na niej wszystkie niezbędne informacje, takie jak sposób użycia, czy skład. Delikatna mgiełka, która wydobywa się z opakowania, jest niezwykle świeża i bardzo przyjemna, pachnie aloesem i pozostawia bardzo przyjemne odczucie na skórze. Ja stosuję ją zarówno rano, jak i wieczorem na całej twarzy, szyi, a także na dekolt. Po nałożeniu skóra jest nie tylko dobrze stonizowana, ale i nawilżona, a przy tym jeszcze odświeżona. W składzie tego kosmetyku nie znajdziemy żadnej kompozycji zapachowej, a mamy za to organiczny sok z aloesu, dzięki któremu skóra ma szansę lepiej się zregenerować i nawilżyć. Dodatkowo w tym miejscu wspomnę Wam jeszcze o tym, że ten kosmetyk może być z powodzeniem stosowany nie tylko na twarz, ale i na skórę głowy — ma wzmacniać cebulki, łagodzić podrażnienia i stymulować wzrost nowych włosów. Brzmi świetnie, prawda?
A czy Wy miałyście okazję poznać ten hydrolat? Jak się u Was sprawdził? :)
---------------------------------------------------------------------------
Ruda
Lubię go
OdpowiedzUsuńJestem go bardzo ciekawa, ale póki co czeka w zapasach :)
OdpowiedzUsuń