Wcierka do skóry głowy z wyciągiem z pokrzywy Csalan Hajszesz — Herbaria Banfi

czwartek, 3 marca 2022

Cześć,
widzicie... nie żartowałam z tym nadrabianiem wpisów. Oby tylko dobra passa nie skończyła się na początku miesiąca. :D Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją mojej pierwszej wcierki od Banfi. Co prawda wcześniej miałam w rączkach inne, ale dosłownie puściłam je dalej w świat. Wersję pokrzywową postanowiłam z kolei wypróbować sama. Stosuję ją już od dobrych kilku, a nawet kilkunastu tygodni więc to najwyższa pora na recenzję. A już, zwłaszcza że moje opakowanie powoli dobija dna!

 

Od producenta: Zmagasz się z nadmiernym wypadaniem włosów? Chciałabyś zagęścić fryzurę i przyspieszyć porost kosmyków? Twoje włosy nadmiernie się przetłuszczają? Próbowałaś już różnych sposobów i nic nie pomogło? Nie załamuj się! Mamy dla Ciebie kosmetyk zawierające naturalne ekstrakty o potwierdzonej skuteczności. Wypróbuj nową wersje legendarnej wcierki do skóry głowy Banfi Hajszesz Csalan z wyciągiem z pokrzywy 250ml od Harbarii! 

Opakowanie: Wcierka jest zamknięta w całkiem wygodnej butelce z niestety zbyt dużym otworem o pojemności 250 ml.
Konsystencja: Jest oczywiście wodnista, ma lekko brązowo-pomarańczowy kolor. Przypomina w sumie herbatę? Pokazywałam Wam ją x razy na instagramie.
Zapach: Pachnie intensywnie ziołowo.
Cena/dostępność: W cenie regularnej ta wcierka kosztuje około 25 zł, w promocji nawet i 20 zł. Mój egzemplarz pochodzi z Fryzomani, dostałam ją do przetestowania już x czasu temu :)
Moja opinia: Ta wcierka jest zamknięta w całkiem wygodnym opakowaniu o pojemności 250 ml. Niestety bardzo niewygodny jest z kolei jej sam otwór, który po prostu... dozuje zbyt dużą ilość produktu. :( Rozwiązaniem okazało się dla mnie na szczęście przelanie jej do opakowania z wygodnym 'psikaczem' :D Dzięki temu nie miałam już żadnych problemów z aplikacją. Konsystencja jak wspominałam, jest wodnista, kolorem przypomina herbatę. Zapach z kolei jest bardzo intensywny, bardzo mocno ziołowy. Jeżeli nie jesteście fankami takich aromatów, to niestety podejrzewam, że może Wam trochę przeszkadzać. Ja akurat lubię wszelkie zioła, więc dla mnie w sumie jest całkiem przyjemny. Na włosach i skórze głowy utrzymuje się z kolei głównie podczas aplikacji, po kilkunastu minutach nie jest już aż tak bardzo intensywny. Producent zaleca stosowanie tej wcierki przed myciem, ja na początku tak właśnie robiłam, a później zaczęłam ją też stosować w te dni, w których akurat włosów nie myłam.


No i tutaj od razu muszę nadmienić, że używanie tej wcierki w dni, w które nie myłam włosów, nie doprowadzało ani do ich nadmiernego, ani tym szybszego przetłuszczania. Myję pasma co 2 dni i stosując tę wcierkę, również spokojnie mogę tak robić :) Sama aplikacja już po przelaniu jest całkiem przyjemna, staram się oddzielać zawsze pasmo po paśmie, wklepywać delikatnie wcierkę i ją wmasowywać. Taki masaż trwa u mnie czasami 5 minut, a czasami 15 w zależności od tego, ile danego dnia mam czasu. No właśnie! Najważniejsza kwestia to oczywiście... regularność. Ja na początku użyłam tej wcierki kilka razy, zaraz po tym, jak do mnie trafiła, później z niej zrezygnowałam i znowu wzięłam się za jej ponowne używanie. Oczywiście już z większą częstotliwością, bo jeżeli tylko mam możliwość to staram się ją nakładać codziennie. Będę szczera — na efekty czekać długo nie musiałam, ale prawda jest też taka, że postanowiłam zadbać o kondycję moich włosów zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. No i na szczęście się odwdzięczają! Jak już wspominałam, wcierka nie obciąża włosów, ani tym bardziej nie uczula skóry głowy. Skład jest bardzo fajny! To wcierka alkoholowa, ale i tak nie podrażnia mojej skóry, myślę jednak, że osoby z bardziej wrażliwą skórą głowy powinny na to uważać. Głównym składnikiem aktywnym jest tutaj oczywiście wyciąg z pokrzyw. Przy regularnym stosowaniu zauważyłam, że na mojej głowie rośnie naprawdę sporo nowych włosków. Jeżeli chodzi o przyspieszenie wzrostu włosów to tutaj niestety trudno mi się wypowiedzieć, bo oprócz tej konkretnej wcierki stosuję również inne produkty, które mają pozytywnie na niego wpływać. 

Cieszę się, że udało mi się w końcu samej wypróbować jakąś wcierkę z Banfi :) Nie muszę Wam chyba mówić, że teraz mam oczywiście ochotę na... wersję czerwoną? Podejrzewam, że prędzej czy później do mnie trafi, ale narazie muszę pozużywać podobne produkty, które czekają w moich zapasach. Jeżeli nie przeszkadza Wam intensywnie ziołowy aromat i szukacie kosmetyku, dzięki któremu włosy będą rosnąć jak szalone... polecam Wam ją wypróbować. 

Miałyście okazję stosować wcierki od Banfi? Jak się u Was sprawdzają? 

--------------------------------------------------------------------------- 
Obserwuj mój:
*FACEBOOK- KLIK  
  *INSTAGRAM-KLIK    
Ruda

5 komentarzy:

  1. Oj... ziołowe zapachy zdecydowanie nie dla mnie 😋

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze względu na alkohol na pewno się nie skuszę

    OdpowiedzUsuń
  3. ja rzadko używam wcierek mój skalp ich nie lubi

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam wersję Lady Banfi, ale jeszcze nie zaczęłam regularnie używać. Wiem, że na pewno przeleję ją do innego opakowania z atomizerem, bo to jest wyjątkowo niepraktyczne ;)

    OdpowiedzUsuń

To miło, że chcesz podzielić się ze mną swoją opinią.

denko (108) nowości (151)