Kolejna odsłona pielęgnacji twarzy z Sylveco - lekki krem nagietkowy i rokitnikowy

środa, 10 maja 2017

Cześć,
O tym, że Sylveco i jego pochodne marki zawładnęło w stu procentach pielęgnacją mojej twarzy, pisałam Wam już kilkakrotnie. Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją dwóch kremów. Wersja rokitnikowa jest u mnie już jakiś czas - ja zużyłam jakąś 1/4 opakowania a resztę butelki oddałam swojej Mamie. Dlaczego? Dowiecie się o tym czytając dzisiejszą recenzję. :) Drugi krem to lekki krem nagietkowy, w którym zakochała się już bardzo duża część blogosfery.
Lekki krem nagietkowy - Sylveco
Lekki krem rokitnikowy - Sylveco

Od producenta: Hypoalergiczny lekki krem nagietkowy jest przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju cery i zapewnia ochronę skóry podrażnionej. Zawiera ekstrakty z kory brzozy i nagietka lekarskiego o działaniu regenerującym, oczyszczającym i przyspieszającym odnowę naskórka. Oleje roślinne i masło karite odbudowują warstwę wodno-lipidową i w połączeniu z alantoiną zapewniają skórze ukojenie. Ekstrakt z aloesu przywraca właściwy poziom nawilżenia, natomiast dodatek witaminy E zabezpiecza skórę przed negatywnym wpływem środowiska. Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej ułatwia wnikanie składników aktywnych głębiej do skóry. Krem może być stosowany pod makijaż oraz na okolice przemęczonych oczu.

Skład: Aqua, Vitis Vinifera Seed Oil, Glycine Soja Oil, Sorbitan Stearate, Sucrose Cocoate, Butyrospermum parkii (Shea Butter) Fruit, Glyceryl Stearate, Argania Spinosa Kernel Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil*, Stearic Acid, Cetearyl Alcohol, Benzyl Alcohol, Tocopheryl Acetate, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Allantoin, Xanthan Gum, Dehydroacetic Acid, Calendula Officinalis Flower Extract, Saponaria Officinalis Root Extract, Lupeol, Oleanolic Acid, Betulinic Acid

Skóra zmęczona, szara i ziemista, pozbawiona blasku lub przesuszona, z pierwszymi oznakami starzenia, wymaga wzmocnienia i rewitalizacji. Lekki krem rokitnikowy, z bogatym w substancje odżywcze olejem z owoców rokitnika, zapewni skórze prawdziwy zastrzyk witamin, wyrówna koloryt i przywróci blask.
Hypoalergiczny lekki krem rokitnikowy jest przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju cery i zapewnia ochronę skóry z oznakami starzenia. Zawiera bogaty w witaminy i mikroelementy olej rokitnikowy, o wyjątkowym działaniu odżywczym, rewitalizującym i wzmacniającym. Ekstrakt z kory brzozy, dzięki właściwości pobudzania syntezy kolagenu i elastyny, skutecznie opóźnia proces powstawania zmarszczek. Naturalne oleje roślinne i masło karite odbudowują warstwę wodno - lipidową i w połączeniu z alantoiną zapewniają skórze szybkie ukojenie. Ekstrakt z aloesu przywraca właściwy poziom nawilżenia, natomiast dodatek witaminy E zabezpiecza skórę przed negatywnym wpływem środowiska. Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej, zawierający saponiny, ułatwia wnikanie składników aktywnych głębiej do skóry. Krem może być stosowany pod makijaż oraz na okolice przemęczonych oczu.

Skład: Woda, Olej z pestek winogron, Olej sojowy, Sorbitan Stearate & Sucrose Cocoate, Olej rokitnikowy, Masło karite (Shea), Stearynian glicerolu, Olej arganowy, Olej jojoba, Kwas stearynowy, Alkohol cetylostearylowy, Alkohol benzylowy, Betulina, Witamina E, Ekstrakt z aloesu, Alantoina, Guma ksantanowa, Kwas dehydrooctowy, Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej, Lupeol, Kwas oleanolowy, Kwas betulinowy

Opakowania: Plastikowe, okrągłe butelki o pojemności 50ml. Pierwotnie kremy były zamknięte w tekturowych pudełkach.
Konsystencje: Oba kremy są lekkie - faktycznie, przy tym jednak są całkiem wydajne i bez problemu można je odróżnić chociażby kolorem. Wersja rokitnikowa ma żółty, intensywny kolor, a nagietkowa jest jasna.
Zapachy: Wersja nagietkowa pachnie hm.. dziwnie. Wyczuwam bardzo mocne zioła - zapach jest średnio przyjemny, ale na szczęście szybko się ulatnia. Właściwie to czuć go wyłącznie podczas aplikacji. Wersja rokitnikowa pachnie delikatniej - chociaż nadal czuć zioła, woń jest przyjemniejsza, ale również utrzymuje się na twarzy przede wszystkim podczas aplikacji.
Ceny/dostępność: Za oba kremy musimy zapłacić około 25zł za sztukę. Bez problemu można je upolować w drogeriach stacjonarnych z naturalnymi kosmetykami i w większości sklepów online. Nawet w naszym.

Moja opinia: Oba kremy z Sylveco na początku były zamknięte w tekturowe pudełka, na których czekały wszystkie potrzebne informacje takie jak sposób użycia, czy skład danej wersji. Butelki mają po 50ml, niestety nie są przeźroczyste i ciężko jest śledzić zużycie kosmetyków. Obie są jednak zaopatrzone w wygodne dozowniki - bez problemu można nimi zaaplikować pożądaną ilość produktu, w momencie gdy opakowanie dobija dna - pompka się zacina, wtedy wiem, że czas wymienić kosmetyk na nowy. ;) Konsystencje faktycznie są lekkie i przyjemne - różnią się przede wszystkim kolorem. Wersja rokitnikowa jest po prawej stronie na zdjęciu, nagietkowa po lewej. Zapach obu kosmetyków jest podobny - pachną ziołowo, ale wersja nagietkowa ma ostrzejszy zapach. Obie wonie utrzymują się tylko podczas aplikacji - już chwilę później mam wrażenie, że nic nie czuję więc jest ok. A jak kremy wypadają w kwestii działania?

Oba kosmetyki mają łagodne składy i są hipoalergiczne - mogą się więc na nie skusić osoby, które mają problem z nadwrażliwą skórą. Krem nagietkowy spisuje się u mnie całkiem fajnie - dobrze nawilża skórę, czuć wyraźnie, że jest o wiele przyjemniejsza w dotyku i przygotowana na paskudną pogodę na zewnątrz. ;) Mega szybko się wchłania i dobrze rozprowadza więc jest świetnym kosmetykiem pod podkład - nie miałam problemu z aplikacją makijażu niedługo po jego użyciu. Skóra jest wyraźnie odżywiona, czasami nakładam też jego grubszą warstwę na noc i jestem jak najbardziej zadowolona.

Tak jak pisałam na początku postu - wersji rokitnikowej zużyłam maks 1/4 opakowania. Pomimo tego, że krem jest lekki - wchłaniał się u mnie o wiele dłużej niż jego poprzednik. Niestety rano nie mam czasu czekać aż krem się wchłonie, a na noc używałam innej wersji więc podarowałam resztę na wypróbowanie mamie. No i tutaj hit :) Moja mama nie ma żadnych problemów z wchłanianiem się kremu - na jej ponad pięćdziesięcioletniej skórze krem wchłania się w miarę szybko i jest zadowolona. Nie narzeka również na działanie - krem dobrze radzi sobie z nawilżeniem skóry, czuć, że jest odżywiona i przyjemna w dotyku. Dodatkowo mam chwaliła fakt, że przy jego użytkowaniu zauważyła zmniejszenie się cieni pod oczami. Ja stwierdziłam tylko, że fajnie nawilża, ale niestety fakt, że długo się wchłaniał sprawił, że nie chciałam go używać. No, ale nic złego - mama jest zadowolona. :) Wersja rokitnikowa zdecydowanie wyróżnia się kolorem - po nałożeniu na twarz miałam wrażenie, że jest trochę żółtsza :D  

Cena 25zł za opakowanie jest jak najbardziej adekwatna. Jak wiecie ja lubię oszczędzać, albo lepiej - staram się więc lubię wydajne kosmetyki. Swoją drogą to muszę oszczędzać, zwłaszcza, że ostatnio na http://www.orto-magic.eu/ oglądałam aparaty na zęby. Moje nie są jakieś mega krzywe, ale zawsze byłoby co poprawić. ;)

Ja zostaję przy wersji nagietkowej, moja mama przy rokitnikowej. A Wy? Miałyście już styczność z tymi kremami? Który sprawdził się lepiej? Jakie produkty z Sylveco lubicie?

Ruda

16 komentarzy:

  1. Intrygują mnie te kremy nie powiem. Chociaż ostatnio w ogóle kremów nie używam do twarzy. Postawiłam na żel aloesowy, a na niego olej jojoba, moja cera kocha to połączenie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam tylko próbki tych kremów, ale być może kiedyś zdecyduję się na kupno któregoś z nich :)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam formę aplikacji tych kremów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wersja nagietkowa faktycznie jest świetna! Śliczne zdjęcia <3

    OdpowiedzUsuń
  5. nie znam zadnego ale kiedys sie skusze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe który sprawdziłby się u mnie lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam tylko próbki tych kremów. Póki co mam mały zapasik, ale może kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety według mnie zapach dyskwalifikuje rokitnika :(

    OdpowiedzUsuń
  9. miałam krem nagietkowy i bardzo lubiłam :) pomarańczowy krem Vianka też się fajnie sprawdził :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Któryś z nich miałam, z początku było fajnie i się nim zachwyciłam po kilku dniach zaczęła mi skóra schodzić a pół twarzy, szyja wyglądały na spaloną ;(

    OdpowiedzUsuń
  11. Używałam tego nagietkowego, ale była dla mnie za ciężki. Na noc ok, ale nie na dzień. Ja w ogóle mam problem z naturalnymi kremami na dzień, jeszcze nie znalazłam nic, co by mi w 100% odpowiadało.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wersja rokitnikowa nic dziwnego, że sprawdza się lepiej u Twojej mamy, bo ona jest stricte przeznaczona do starszej i bardziej wymagającej skóry :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nagietkowy to w tej chwili mój ulubieniec :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam wersję nagietkową i bardzo jestem z niej zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo lubię wersję nagietkową :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kusi mnie od dawna wersja nagietkowa, choć wiele osób poleca bodajże brzozową (?) - w końcu którąś kupię ;)

    OdpowiedzUsuń

To miło, że chcesz podzielić się ze mną swoją opinią.

denko (106) nowości (147)